Nie taki straszny, jak go malują. Sekrety biegu po asfalcie
MAGAZYN BIEGANIE • dawno temu • 1 komentarzBóle stawów i kontuzje to częste problemy biegaczy, którzy poszukując winnego, często upatrują go w miejskiej, twardej nawierzchni. Okazuje się jednak, że to nie asfalt jest największym wrogiem biegacza, a niewiedza na temat sposobu funkcjonowania własnego ciała oraz brak właściwego przygotowania do treningu.
W stanie oskarżenia
Za przekonaniem o szkodliwości biegu po asfalcie stoją błędne wnioski dotyczące dolegliwości wyraźnie odczuwanych po zakończeniu miejskiego treningu. Większość z nas wychodzi z założenia, że jeśli ból stawów pojawia się po treningu na utwardzonej nawierzchni, a nie występuje po biegu na gruncie miękkim, winny musi być właśnie asfalt. Tymczasem często okazuje się, że dyskomfort nie jest związany ze stawami, a z sąsiadującymi z nimi mięśniami.
Niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że bieg po twardej nawierzchni jest o wiele bardziej efektywny niż ten praktykowany np. w lesie. Utwardzony grunt, w przeciwieństwie do miękkiego, nie pochłania energii, a jej dodaje, dlatego jesteśmy w stanie biec szybciej i dłużej. Nasze ciało nie musi w tak dużym stopniu walczyć o utrzymanie równowagi i zachowanie miarowego rytmu, dlatego więcej energii przeznacza na bieg. Bardziej intensywny trening wymaga większego zaangażowania mięśni, które zmęczone w większym stopniu, najzwyczajniej zaczynają boleć.
Specjaliści przekonują także, że błędne jest przekonanie o intensywnym zużywaniu chrząstek w stawach kolanowych w czasie joggingu na asfalcie. Podkreślają, że o wiele bardziej groźny jest dla nich siedzący tryb życia, który pozbawia chrząstki naturalnego „smarowania”. Największą rolę odgrywa tu jednak wiek – z biegiem czasu struktury te najzwyczajniej przestają działać na pełnych obrotach. Niezależnie od tego czy biegamy, czy wędkujemy.
Bieg to nie wszystko
Jak zatem uniknąć dyskomfortu? Po pierwsze – nie możemy zapomnieć o treningu ogólnorozwojowym. W czasie biegu angażujemy w końcu nie tylko nogi, ale mięśnie niemal całego ciała. Poprawa zdolności siłowych i wytrzymałościowych przekłada się zarówno na lepsze wyniki, jak i większą ochronę przed nieprzyjemnymi kontuzjami. Nie musimy oczywiście od razu chwytać za sztangę. Jeżeli bardziej niż na sylwetce kulturysty zależy nam na pozbyciu się tkanki tłuszczowej, połączmy jogging z crossfitem czy kalisteniką. Zaniedbania w tej kwestii to kolejna przyczyna kontuzji, za które niesłusznie obwiniamy asfalt.
Źródłem problemu może być także niewłaściwie dobrane obuwie. Zdaniem profesjonalnych biegaczy gubi nas wygodnictwo. Nadmiernie rozbudowane systemy amortyzacyjne usypiają czujność stóp, przejmując na siebie obowiązek utrzymania równowagi ciała. Mięśnie oraz ścięgna radzą sobie z tym coraz gorzej, przez co ryzyko kontuzji wzrasta. Na dobrą amortyzację powinny postawić natomiast osoby z nadwagą, które mają zwykle gorsze wyczucie podłoża i niższe umiejętności stabilizacji ciała.
Nie asfalt jest zatem największym wrogiem biegacza, a podejście osoby do treningu. Zbyt długi kilometraż, brak ćwiczeń ogólnorozwojowych i źle dobrane obuwie to zdecydowanie większe zagrożenie dla naszych stawów. Dobrym pomysłem jest przeplatanie twardych i miękkich rodzajów nawierzchni, na których biegamy – dzięki temu nasz układ ruchu będzie angażowany do pracy na różne sposoby, a ciało zaadaptuje się do zmiennych warunków.
Ten artykuł ma 1 komentarz
Pokaż wszystkie komentarze